Kilka wpisów wyżej napisałam,
że myślenie obrazem cenię sobie dość wysoko
zarówno jako pomoc w życiu,
jak i też,
czynnik ciekawego patrzenia na świat.
Napisałam te słowa zupełnie poważnie.
Serio.
W tych obrazach widzę spokojnie więcej,
niż połowę zawartości mojego postrzegania świata.
Myślę obrazami nawet
gdy prowadzę z kimś rozmowę.
W głowie widzę nie tylko zapis wypowiadanych słów,
ale też,
o ile to możliwe ich reprezentacje fizyczne
Czyli np.
Gdy słyszę słowo…
dajmy na to
"głośnik"
Przed oczami widzę taki standardowy głośnik,
złożony z poprzednich
zapamiętanych wcześniej,
głośników,
a właściwie z ich szczegółów.
Bo szczegóły są bardzo ważne,
o ile nie najważniejsze
w odbiorze tej fizycznej strony świata dla mnie.
Oglądając jakiś przedmiot,
najpierw rejestruję jego elementy,
a dopiero później w głowie
łącze je w całość
tak powstaje reprezentacja fizyczna owego przedmiotu.
Czyli,
gdy oglądam sobie taki głośnik,
najpierw widzę i rejestruję
jego kable,
gniazda,
nóżki
i osłonkę na maskownicy,
potem składam to w całość
i tak zakodowany mam wygląd głośnika.
Niedaj boże,
jak ta osłonka ma jakąś nietypową fakturę!
Potrafię wówczas kilka minut
przyglądać się jej,
dotykać, rejestrować kształty,
głaskać,
przesówać palcami w różnych kierunkach itp.
Mam tak ze wszystkim,
co widzę,
i powiem wam,
że nawet dobrze mi z tym!
òważnie przyglądam się też fakturom chodników,
gór,
piasku i ogólnie naturze i wszystkiemu,
co znajduje się na zewnątrz.
Gdy obiekty są małe,
idzie to dość szybko
i osoba, postronna nie orientuje się nawet,
w jaki sposób przyswajam i przetwarzam wygląd danej rzeczy.
Gorzej,
gdy jest to np. duży budynek.
Jest tam tyle szczegółów,
rozproszonych dodatkowo siłą kształtu i wielkości przestrzeni,
że nie jestem w stanie ich wychwycić,
by połączyć w całość
i po dużych powierzchniach
bezpiecznie i kontrolowanie się poruszać.
I to jest główna przyczyna problemu z orientacją.
Poprostu:
ty widzisz las,
ja widzę drzewa…
6 odpowiedzi na “Diabeł tkwi w szczegółach”
A jak jest np z kotami, czy innymi stworzeniami? Bo takiemu mruczkowi by sie podobało zapewne takie głaskanie ;).
Daszek – koty i inne żyjątka,
jak najbardziej zaliczają się w poczet lubianych i głaskanych.
Pod włos też 😛
kota również posiadam
a ludzi, też tak oglądasz? 😀
Raczej chyba nie… 😀
Gdy jest to ktoś bliższy,
nie raz patrzę na jego twarz,
która też nie mówi mi raczej nic.
Ten temat z resztą rozwinę przy najbliższej okazji,
dzięki papierku za pomysł na kolejny wpis.
Cześć. Fajny blog. Dodam do śledzonych, bo fajnie piszesz Pozdrawiam. 🙂
na prawdę fajnie piszesz.