Kategorie
Oj, świta mi...

Wszystko gra! Czyli o mojej pasji słów kilka

Witajcie!
Mówią,
że blog zaniedbany,
nie aktualizowany,
mało wpisów na nim,
bo kilka zaledwie.
Piszę to,
co czuję/to,
co moim zdaniem warte jest opisania.
Nie lubię pisać,
żeby tylko pisać i zaśmiecać
na serwerze miejsconko.
No i jeszcze,
by ciekawe wpisy tworzyć,
przydała by się wena, lub jakaś myśl uwagi godna.
I dziś jest właśnie ten moment,
1 z mam nadzieję wielu momentów tego typu.
Tym razem napiszę wam o jednej ze swoich pasji,
A są to dawne, ludowe instrumenty muzyczne,
postaram się także w miarę możliwości opisać te, które posiadam.
Moja przygoda z muzyką od tej drugiej strony,
czyli zainteresowanie tym,
jak powstaje i na czym jest grana?
Pojawiło się w 2006 r.
Wtedy to 8letnia Ania,
wraz z grupką innych uczniów swojej szkoły,
pod przewodnictwem cudownej p. Hani,
nauczycielki muzyki w klasach młodszych,
wybrała się na pewne zajęcia do domu kultury,
gdzie poznała m.in. sympatycznego pana Patryka,
z którym po niedługim czasie i ona, i jej kuzyn przeszli na ty.
Więc sympatyczny pan Patryk,
potem przez nas tylko z imienia wołany,
prowadził z nami ciekawe zajęcia teatralne.
Trwało to kilka miesięcy,
a ostatnie spotkanie zakończyło się naszym mini występem,
metalowca* pamiętam do dziś!
I na tym występie,
Patryk z małej,
trzymanej w ręku deseczki,
wydobywał ciekawe,
miłe dla ucha dźwięki.
Na ostatnim spotkaniu też,
ową magiczną deseczkę od niego otrzymałam,
do dziś ją mam.
Jak się podczas rozmów z p. Patrykiem
okazało,
grająca deseczka nazywa się kalimba i
jest to instrument afrykański.
A w różnych częściach świata zowią go też:
zanza,
mbira czy insimbi.
Jest to owalna bądź kwadratowa deseczka,
do której,
przy pomocy małej listewki przyczepione są metalowe języczki.
Szarpiąc je palcami, tzw omykając,
w odpowiedniej kolejności,
tworzymy dość intrygujące swoim brzmieniem melodie.
Grałam na tym instrumencie dość długo,
ale obecnie, ze względu na obniżenie „wydajności” paluchów* gry zaprzestałam.
Mam jednak nadzieję,
że uda mi się do niej powrócić.
A tu przykład.
Kalimba.
a na niej zagrany słynny utwór
https://www.youtube.com/watch?v=p1E_kTUe TwU

Drumla.
To mała, przeważnie metalowa* ramka
w kształcie podobnym do podkowy.
Do ramki przytwierdzony jest języczek z półokrągłym zagięciem na jego końcu,
tzw spustem.
Na tym ustrojstwie,
dalej drumlą zwanym jak na każdym instrumencie,
można pogrywać sobie od czasu do czasu.
Jak się za to zabrać?
Trzymamy drumlę za ramkę tak,
by nie dotykać języczka,
bo to on w dużej mierze odpowiada za dźwięk.
Trzymamy więc sobie to w łapce,
a wąską część łapiemy zębami tak,
jak byśmy chcieli to zagryźć.
Ale nie robimy tego,
bo z dźwięku wyjdzie nam przysłowiowa dupa blada!
Gdy już złapiemy sobie stabilnie,
pora na trudniejszą część,
czyli grę samą w sobie.
Trzymając stabilnie drumlę w zębach,
palcem pstrykamy za spust języczka.
I gotowe!
Taaaki fajny dźwięk nam powstaje!
No śmieszny,
kosmiczny taki.
Ale to nie wszystko!
Bowiem odpowiednio operując oddechem
i mięśniami ust i machając językiem, możemy
tworzyć naprawdę ciekawe rytmy!
Dokładne pochodzenie tej przeszkadzajki nie jest do końca znane.
Ale przypuszcza się,
że może pochodzić ona z Chin,
Tuwy czy Ałtaju.
A skoro o Chinach mowa.
W owym państwie drumle wykonywane są także z drewna.
Popularna jest tam też inna od standardowej wersja,
zwana kou xian,
lub hoho.
Taka drumla wykonana jest przeważnie z bambusa,
i ma nawet 5języczków.
Wietnamczycy również mają swoją wersję,
zwaną dan moi.
Ta drumla z kolei przypomina pilniczek do paznokci, albo linijkę.
Trzymana jest w specjalnym drewnianym pokrowcu,
przypominającym tubkę.
Zasadnicza różnica między drumlą klasyczną,
a dan moi to sposób gry.
Na dan moi gramy bowiem trzymając ją wargami,
szczęka jest wolna.
Dzięki temu,
mamy szersze pole do manewru,
jeśli idzie o dźwięki wydawane z tego grajka.
Posiadam dan moi z jednym języczkiem,
ale na youtube widziałam i z trzema.
Gra na obu rodzajach drumli jest niezwykle pasjonującym doświadczeniem dla mnie,
bo wciąż w tym temacie poszerzam swoje umiejętności.
Drumla.

Kouxian

Dan moi.

Kazoo
Mały, plastikowy, czy też metalowy
Gadżecik,
W Nie opisuję kształtu,
Bo różne bywają.
Jak to działa?
Urządzonko to ma 2 otwory.
Na obu końcach.
Do jego ścianki,
Przyczepiona jest mała membrana.
Wkładamy instrumencik do buzi,
Wydajemy dźwięk „tutu, tututu” albo nucimy coś,
A kazoo przekształca ten dźwięk na specyficzny,
Taki nosowy.
Jedna rzecz jest tu ważna:
Nie umiesz śpiewać,
Nie zagrasz na kazoo ładnej melodyjki.
Albowiem przy grze na tym małym instrumencie głównym czynnikiem,
Odpowiadającym za ton,
Głośność czy prętkość gry są nasze struny głosowe,
Kazoo jest tylko takim jakby wzmaczniaczem.
Zobaczcie,
Co zrobiły te ludziki przy użyciu kilku tych zabawek!

Djembe.
Rodzaj bębna.
Nie jest on z tych największych,
Ale najmniejszy też nie jest.
Jest to instrument najbardziej rozpowszechniony w Afryce zachodniej.
Jak ktoś nie ma wyrobionych dłoni i palców,
A i krążenie nie bardzo,
To czymprędzej uczyć się gry na djembe!
Czemu?
Na owym sympatycznym bębenku gra się łapkami,
Trzymając bęben oparty krawędzią o podłorze,
Lekko pochylając go od siebie tak,
By wylot bębna nie stykał się bezpośrednio z podłożem,
Bo wówczas pełni dźwięku nie uzyskamy w żaden sposób.
Możecie sobie więc wyobrazić,
Jak niesamowitą rzeczą jest dla mnie możliwość gry na tym instrumencie!
Ciekawie gra się też na stojąco,
Przypinając sobie djembe lekko powyżej bioder specjalnym paskiem.
Bęben ten fajnie współbrzmi też z drumlą.
Wpis będę edytować pewnie nie raz,
Bo zainteresowanie instrumentami wciąż rośnie.
Pozdrawiam i do przeczytania!

EltenLink