Poznałyśmy się 6lat temu.
Ja chodziłam od przedszkola,
ona tą szkołę w I gimnazjum dopiero poznawała.
Na początku nieśmiała i
pamiętam,
że dla mnie niemal niezauważalna.
Ale zdarzyło się coś.
Zdarzyło się raz,
drugi
i trzeci…
Nie chcę tematu rozwijać,
bo wiem,
że ona się na to nie godzi.
Naświetlę jednak delikatnie.
Chodzi o pewien,
powtarzalny ale nie groźny incydent zdrowotny.
Piszę o tym
dlatego,
że był to pierwszy klucz,
umożliwiający mi jej zarejestrowanie.
Usiadła któregoś razu na ławce obok mnie.
Hej,
to ty?
Spytałam lekko dotykając jej ramienia,
czym wyraźnie ją zawstydziłam)
iwymieniając jej imię.
"To ja" –
uśmiechnęła się.
A trzeba wam wiedzieć,
że uśmiecha się często.
A jak nie cała ona,
to chociaż jej oczy.
Wiedziała już,
jak mi na imię.
Ba,
wiedziała również,
jakie nazwisko noszę!
Zdziwiła mnie tym lekko.
Potem okazało się,
że pamięć do nazwisk ma
nie złą
i bardzo szybko identyfikuje nazwisko z danym osobnikiem.
W między czasie,
odbywało się normalne,
szkolne życie,
a w czasie przerw
nocne (no dobra, dzienne) polaków rozmowy.
Prócz normalnej,
jak zwykła mówić M –
"gatki szmatki"
pojawiały się też pytania o
moje widzenie,
albo jego brak.
Najfajniejsze z nich
"Ty chyba, no.. Hmmm czarnego nie możesz widzieć
"?
A potem rozmowa o kolorach.
I tak zostało.
Relacja się pogłębiała*
Spędzałyśmy ze sobą sporą część czasu na przerwach,
na lekcjach też siedziałyśmy obok siebie.
Z czasem wytłumaczyłyśmy sobie też,
na czym dokładnie problemy zdrowotne nasze polegają i
jak postępować.
Już się nie bałam,
tylko interweniowałam bez problemu.
Ona też nauczyła się,
że czasem procesor mi się przegrzewa i
potrzebuję ciszy,
albo powtarzania kilka razy jakiegoś polecenia.
Po może miesiącu,
zaczęła mnie prowadzić.
Zapominała nie raz,
że o schodach to wypada powiedzieć.
Nie gniewałam się.
M przeżywała bardziej,
niż ja.
Jak wspomniałam,
relacja koleżeńska kwitła
i obie zaczynałyśmy mieć fajne pomysły.
Któregoś razu,
na ten przykład,
w gimbazie na informatyce
nudnej, jak flaki z olejem
dowiedziawszy się,
że jest pochmurno postanowiłam zgłębić temat.
"M, czy na niebie są teraz chmury? i o co w tym chodzi? Ty to widzisz, prawda"?
"No tak. Hm, są białe, wiesz?"
– Powiedziała,
po czym stwierdziła,
że głupio gada.
A moim zdaniem nie.
Spytałam więc,
o co chodzi z tym białym.
Tu odpowiedzi przejrzystej nie było i nadal
nie jest łatwo udzielić takowej.
Nie przytoczę jej tłumaczeń tych zjawisk,
ale było ich dużo i
wierzcie lub nie,
wyjaśniała mi to
bardzo trafnie i klarownie
tak, że niektóre rzeczy potrafię sobie wyobrazić.
Ma dziewczyna po prostu dar do opisywania różnych rzeczy.
I do bycia audiodeskrypterem też.
Piszę o tym,
bo nie jest to łatwa sztuka
i nie każdy to potrafi
mimo chęci.
Nie jest oczywiście tak,
że zawsze się zgadzamy.
Powiem więcej.
Często mówię do niej: „Nie wiem, o co w tym chodzi, ale cieszę się,
że jesteś szczęśliwa”!
Albo:
„Sorki,
bo nie bardzo wiem,
jak to jest.
Ale jestem i pamiętaj,
że zawsze możesz pogadać
„. Zatem
Bywało przez te 6lat różnie,
bo i potyczki się zdarzały.
Mniejsze lub większe.
Z tym,
że my długo gniewać
się nie potrafimy,
więc najdłuższe milczenie między nami,
to jakieś 3tygodnie.
😀
Ocieplenie i to duże w
relacjach nastąpiło
w liceum.
Przez ostatnie 2lata,
to M najwięcej mi pomagała.
To do M mogłam zadzwonić zawsze i…
spisać matmę 😀
To z M prowadziłyśmy i prowadzimy* nadal
dyskusje te poważne
i te mniej poważne.
To z M na spontanie,
chodziłyśmy do automatu po kawę 4minuty przed lekcją
I to przy M w liceum czułam się najbezpieczniej
z całej klasy.
Piszę o tym,
bo dziś M ma urodziny
i do dziesiątki dodajemy jeszcze 9.
19 lat.
Kochana M!
W dniu twoich urodzin rzyczę Ci,
przede wszystkim zdrowia!
I byś mogła realizować swoje pasje.
I żeby spełniło się wszystko to,
o czym marzysz.
I jeszcze,
dużo miłości i ciepła od wszystkich,
którym sama je dajesz.
I jeszcze tego, by nasza relacja trwała nadal.
I żebyś ze mną wytrzymała jeszcze 2lata 😀
Dzięki!
Dzięki za te mądre dyskusję na biologii o kocich rzęsach.
Dzięki za to, że jesteś i byłaś moim lektorem,
audiodeskrypterem,
tyflopedagogiem* i przewodnikiem w jednym!
Dzięki za robienie mi wstrząsów*,
gdy nie słuchałam tego, co czytasz.
Dzięki,
że na nudnym polskim
ty uczyłaś mnie rosyjskich literek.
Dzięki, że bez słowa sprzeciwu słuchasz o tym, jak 24 na 24 gadam o djembe, drumlach i lirach korbowych.
I dzięki za to,
że tyle czasu wytrzymujesz ze mną 😀
Jeszcze raz – wszystkiego NAJ!
* adminka-
to od szkoły,
w której się aktualnie uczymy,
czyli technik administracji.
Ktoś mnie kiedyś tak nazwał,
a mi się spodobało.